Temat efektywnych spotkań powtarza się na naszym blogu dość często. Dlaczego? Podczas pracy z firmami, dość często dochodzimy do dwóch podstawowych wniosków dotyczących spotkań: po pierwsze – jest ich zbyt dużo, po drugie – nie są one poprawnie zorganizowane. W rezultacie sporo czasu i energii marnujemy podczas długich zebrań, podczas których czasami zastanawiamy się, jaka jest w nich nasza rola. Jak się okazuje, przerzucenie wszystkich spotkań z salek do Internetu potęguje ten negatywny efekt. Wirtualne wideokonferencje wymagają od nas dużo więcej energii niż te prowadzone “w realu”. Powodów jest kilka.
Ale o co chodzi?
Na pewno słyszałeś o tym, że pewien procent informacji jest przekazywany w drodze komunikacji niewerbalnej, zwłaszcza przez mowę ciała. Zazwyczaj wartość ta jest wysoka. I tu nagle wkraczamy w świat wideokonferencji, w którym widzisz tylko twarz (czasem ciut więcej) rozmówcy. Obraz bywa zamazany, głos trochę zmieniony, a całość dopełnia egzotyczne tło wybrane przez interlokutora. Te wszystkie elementy mają wpływ na jasność przekazu. Dużo bardziej musisz się skupić na rozmowie prowadzonej przez Internet. Twój mózg wkłada w to dużo więcej wysiłku, a zatem wykorzystuje więcej energii do przetworzenia wszystkich tych nietypowych, niestandardowych sygnałów. W tym miejscu masz odpowiedź na pytanie, dlaczego po kilku rozmowach online czujesz się wykończony i bez energii.
Czy to cisza, czy mnie rozłączyło?
Kolejnym, dość naturalnym elementem rozmowy jest cisza potrzebna do tego, aby ktoś mógł się zastanowić nad odpowiedzią. Cisza to bardzo silne narzędzie w negocjacjach, czy trudnych rozmowach. Jednak w świecie wirtualnym cisza to zupełnie coś innego. Jak pokazują badania, cisza podczas wideokonferencji generuje stres i złość na technologię, gdyż słysząc ciszę od razu zastanawiamy się czy znowu nas rozłączyło. Co więcej, gdy dodamy do tego opóźnienia w przesyłce głosu, mamy typową katastrofę. Opóźnienie, nawet tak małe jak sekunda, sprawia, że postrzegamy rozmówcę mniej przyjaznym i skupionym na rozmowie. Rzecz jasna działa to w dwie strony.
Big Brother patrzy!
Ostatni powód należy do moich ulubionych. Zacznijmy od tego, że w prawnym/lewym dolnym/górnym rogu widzisz…. siebie i to już samo w sobie rozprasza. Nie jesteś przyzwyczajony do ciągłego patrzenia na siebie, jakby do stania w lustrze i non-stop podziwiania własnego odbicia. Ten kwadracik z Twoją twarzą przypomina Ci, że jesteś cały czas obserwowany, nawet jak nic nie mówisz. To poczucie nie dość, że stresuje, ale jeszcze niejako zmusza do sprawdzania, czy czasem nie wyglądam jakoś tak głupio. To ponownie zabiera Ci energię i skupienie. Nasz mózg jest przyzwyczajony do oglądania telewizji – patrzenia na obraz, w którym coś się dzieje. Niektórzy z nas nawet twierdzą, że to ich relaksuje i odstresowuje. Czy jednak jesteś przygotowany na to, że nie tylko Ty oglądasz telewizję, ale telewizja ogląda Ciebie…? Warto już dziś zadać sobie to pytanie…