[:pl]Za oknem zima. Czas rozpocząć przygotowania do zimowego wypoczynku. Im bliżej wyjazdu tym jesteśmy bardziej nerwowi, bo widzimy, ile jeszcze musimy zrobić: ile projektów zakończyć, spotkań zorganizować, przekazać współpracownikom istotnych informacji. Zaczynamy pracować wydajniej, efektywniej, bo ostatnie popołudnia przed wyjazdem to pakowanie i sprawdzanie sprzętu. Rozmyślając nad tym, natknąłem się na informację o firmie Honore Construction. Właściciel Dwayne Honore uważa, że pracownik musi utrzymywać balans między pracą, a życiem prywatnym. Według niego to jeden z czynników sukcesu jego firmy. Jak to osiągnął? Zobowiązał pracowników do rejestrowania, o której godzinie stawiają się do pracy i o której ją opuszczają. Poinformował ich, że mogą przychodzić między 8:00 a 8:30 i powinni wychodzić między 17:00 a 17:30. Jednakże każde pozostanie dłużej w pracy oznacza utratę premii. Wszyscy pracownicy firmy starają się wyjść o czasie. Nie ma przestrzeni na bezproduktywne, ciągnące się godzinami spotkania. Każdy koncentruje się na pracy, którą ma do wykonania. Rezultat – większa wydajność i efektywność. Pracownicy wykonują pracę, która do nich przynależy i mają czas dla najbliższych. Osiągnęli tzw. work-life balance.
Popatrzmy teraz na nas i na naszych pracowników w okresie poprzedzającym wyjazdy wakacyjnie. Zobaczmy jak wiele udaje nam się zrobić przed wyjazdem. Jak wydajnie i efektywnie pracujemy. Szybko ucinamy niepotrzebne spotkania. Do minimum ograniczamy czas spędzony na pogaduszkach w kuchni. Koncentrujemy się na swoich zadaniach. Sprawnie delegujemy i wykorzystujemy SMART-a. Dlaczego? Bo zależy nam, aby wyjazd był udany i nie został on zakłócony przez telefon z firmy.
Zastanówmy się, czy rzeczywiście przed wyjazdem na wakacje robimy jakieś szczególne rzeczy, których nie możemy wykonywać codziennie? Czy zatem osiągnięcie tzw. work-life balance nie zaczyna się od nas samych? Pomyślmy więc, jak przeorganizować naszą pracę, by to osiągnąć.[:]